znany i szanowany inwestor w kryptowaluty przeprowadził ostatnio wywiad, w którym zapytano go o wskaźniki KPI do mierzenia sukcesu funduszu VC. jego lista: 1/ zwroty z funduszu 2/ marka + zdolność do wygrywania transakcji 3/ zdolność do pozyskiwania funduszy od LPs czy tylko ja jestem tym zaskoczony? tak, VC to biznes, potrzebujesz zwrotów, ale… to wszystko? spójrz na wszystkie łańcuchy z 0 użytkownikami: movement, story ($ip), starknet, blast, mode. opłacalne dla wczesnych inwestorów, ale porażki dla wszystkich innych. niektóre nawet negatywnie wpływają na branżę. to nie są "odważne eksperymenty." to transakcje, o których wszyscy wiedzą, że będą bezwartościowe, ale mają dobre RR, więc lfg. wczesni inwestorzy zarobili na movement, mantra, blast, story. ale czy powinniśmy to nazywać sukcesem? sukces to tylko wejście i wyjście przed kimkolwiek innym? strona główna Sequoia mówi "pomagamy odważnym budować legendarne firmy." przynajmniej jest to jakieś stwierdzenie. czy kryptowalutowi VC naprawdę dbają o inwestowanie w coś wartościowego? przechwałka każdego VC w kryptowalutach to "weszliśmy w z przy x i sprzedaliśmy za 1000x." wszystko w porządku, ale widziałem niewielu, którzy przechwalają się MAU i ARR swojego portfela. czy w 2025 roku tak trudno wspierać projekty, które zarabiają pieniądze i czynią kryptowaluty lepszą branżą? jeśli VC t1 definiują sukces w ten sposób, jakie mamy nadzieje z t2/t3?