Kryptowaluta jest zbyt często postrzegana przez wąski pryzmat ceny. Dominująca narracja wokół Bitcoina, Ethereum i szerszego rynku kryptowalut skupiła się na jednej idei: liczby idą w górę. Czy Bitcoin przekroczył 100 000 USD? Czy Ethereum podwoiło się w ciągu miesiąca? Czy ten altcoin leci na Księżyc?
Media finansowe, eksperci X, a nawet zwolennicy kryptowalut rutynowo redukują całą rewolucję technologiczną do spekulacyjnego wyścigu do coraz wyższych cen. Ale to tak, jakby oceniać Apple lub Nvidię wyłącznie na podstawie ich ruchów akcji, ignorując iPhone'a lub procesory graficzne zasilające infrastrukturę AI. To powierzchowny sposób myślenia – a w kryptowalutach jest również niebezpieczny.
Na tradycyjnych rynkach wartość jest ostatecznie oparta na użyciu. Im więcej produktów sprzedaje firma, tym większe przychody generuje. Im więcej użytkowników zatrzymuje, tym silniejszy jest jego efekt sieciowy. Apple nie jest firmą wartą 3 biliony dolarów tylko dlatego, że jej cena akcji wzrosła; Dzieje się tak, ponieważ ponad miliard ludzi codziennie korzysta z jego ekosystemu. Nvidia nie stała się ulubieńcem Wall Street dzięki samemu rozpędowi; zbudował najważniejsze chipy ery sztucznej inteligencji. Cena akcji podąża za dopasowaniem produktu do rynku. W kryptowalutach zasada ta jest często odwrócona – cena jest na pierwszym miejscu, a wszystko inne staje się drugorzędne lub opcjonalne.
CZYTAJ WIĘCEJ: Adwokat Ethereum William Mougayar poprowadzi nową inicjatywę ekosystemu dotyczącą podnoszenia profilu
Nigdzie ta filozofia nie jest głębiej zakorzeniona niż w tym, co można nazwać sayloryzmem – ideologią promowaną przez Michaela Saylora z MicroStrategy, najgłośniejszego propagatora Bitcoina jako zabezpieczenia. Zgodnie z tym światopoglądem, podstawową użytecznością Bitcoina nie jest zawieranie transakcji, budowanie ani wprowadzanie innowacji – to po prostu trzymanie. Kupujesz Bitcoina, nigdy nie sprzedajesz, pożyczasz pod jego zastaw, powtarzasz. Użycie polega na gromadzeniu.
Bitcoin nie jest walutą ani platformą w rozumieniu Sayloryzmu – jest to spekulacyjny skarbiec wartości, zaprojektowany tak, aby w nieskończoność zyskiwać na wartości i uzasadniać dalsze pożyczanie. W istocie, każda firma staje się lewarowanym funduszem Bitcoin, budując swoją strukturę kapitałową wokół jednego zakładu: że liczba zawsze rośnie.
Jest to radykalne odejście od logiki, która leży u podstaw zdrowych firm. Tradycyjne firmy rozwijają się, tworząc wartość dla innych poprzez produkty, usługi i infrastrukturę. W Sayloryzmie wartość jest zinternalizowana, cyrkularna i ostatecznie rekurencyjna: kupujesz więcej Bitcoina, ponieważ idzie w górę, co sprawia, że idzie w górę, co uzasadnia kupowanie więcej. Przypomina to korporacyjny sposób myślenia Ponziego, nie pod względem prawnym, ale pod względem dynamiki strukturalnej, w której adopcja zewnętrzna ma mniejsze znaczenie niż wewnętrzna dźwignia. Rynek nie potrzebuje nowych użytkowników, potrzebuje tylko obecnych posiadaczy, aby nadal wierzyć.
Porównaj to z Ethereum, drugą co do wielkości kryptowalutą pod względem kapitalizacji rynkowej, która obrała inną ścieżkę. Podczas gdy Ethereum jest również przedmiotem przyciągania grawitacyjnego spekulacji cenowych i nikt nie twierdzi, że "liczba rośnie" nie ma znaczenia; Jego propozycja wartości jest zasadniczo zakorzeniona w użytkowaniu. ETH to nie tylko magazyn wartości; Jest paliwem gospodarki. Zasila zdecentralizowane aplikacje, rozlicza miliardy w transakcjach stablecoin, tokenizuje aktywa świata rzeczywistego, wybija NFT, ułatwia zdecentralizowane finanse i wspiera zarządzanie. ETH ma popyt, ponieważ sieć ma popyt. Im więcej osób korzysta z Ethereum, tym więcej ETH jest potrzebne. A im więcej ETH jest spalane przez opłaty transakcyjne, tym bardziej podaż staje się ograniczona. Cena tutaj odzwierciedla aktywność, a nie tylko wiarę.
To rozróżnienie jest głębokie. Rozwój Ethereum jest związany z jego funkcjonalnością, z tym, co umożliwia użytkownikom i programistom. Bardziej przypomina tradycyjny biznes niż skarbiec. To jak Amazon na początku 2000 roku: trudny do wyceny za pomocą konwencjonalnych wskaźników, ale obsługujący rozwijający się ekosystem.
Różnica między tymi dwoma modelami – Bitcoinem jako złotem i Ethereum jako infrastrukturą – wywołała niekończącą się debatę na temat tego, czy w ogóle są one konkurencyjne. Niektórzy twierdzą, że są to zupełnie inne gatunki: Bitcoin jest metalem monetarnym; Ethereum to zdecentralizowany komputer światowy, być może porównywany do cyfrowej ropy naftowej.
Można zadać sobie pytanie: co jest ostatecznie cenniejsze, złoto, które trzymasz, czy dolary, które wydajesz? Wartość Bitcoina zależy od osób, które go posiadają. Wartość Ethereum zależy od osób, które z niego korzystają. Oba odnoszą sukcesy, ale ścieżki nie są takie same.
Jeśli kryptowaluta ma ewoluować poza spekulacyjny okres dojrzewania, musi odejść od obsesji na punkcie cen w kierunku obsesji na punkcie użyteczności. Oznacza to zadawanie trudniejszych pytań: Do czego służy ten protokół? Kto jest od niego zależny? Jaki problem rozwiązuje? Wycena musi wynikać z uczestnictwa, a nie tylko z działania cen. Blockchain, który zapewnia rzeczywistą użyteczność w zakresie finansów, tożsamości, koordynacji lub obliczeń, zasługuje na uznanie. Musi jednak zapracować na nią poprzez adopcję, a nie ideologię.
Co by było, gdyby zamiast ze sobą rywalizować, Bitcoin i Ethereum znalazły wspólną płaszczyznę i współpracowały ze sobą?
W tym miejscu pojawia się szansa: Ethereum służy jako najsolidniejsza brama dla posiadaczy Bitcoinów, którzy chcą uzyskać dostęp do szerszego świata zdecentralizowanych finansów. Żadna sieć nie może rywalizować z Ethereum pod względem głębokości i dojrzałości DeFi. Konwertując BTC na aktywa kompatybilne z Ethereum, posiadacze mogą zaangażować się w dynamiczny ekosystem pożyczek, stakowania i generowania zysków, zamieniając uśpione Bitcoiny w aktywny, wytwarzający wartość kapitał. Platformy takie jak Aave, Lido, Ethena, ether.fi i Maker umożliwiają BTC uczestnictwo w sposób, w jaki statyczne holding po prostu nie może.
Efekt?
Wzajemne korzyści: Ethereum przyciąga większą płynność, podczas gdy Bitcoin zyskuje bardzo potrzebną użyteczność. To potężna synergia, która wzmacnia mocne strony obu sieci.
Kryptowaluta to nie tylko głupie aktywa finansowe: to programowalne pieniądze, własność cyfrowa, bezproblemowe transakcje, zdecentralizowana koordynacja i finanse bez zaufania. To nowe spojrzenie na warstwę ekonomiczną Internetu. Ale jego długoterminowy sukces zależy od przejścia przez dopaminę dziennych wykresów cenowych. Ponieważ w końcu najcenniejsze technologie to nie te, które mają najbardziej błyskotliwe paski; To oni się do nich przyzwyczajają.
A użytkowanie, a nie gromadzenie, jest tym, co buduje trwałą wartość.